Co byś zrobił?

Modyfikacje.

 

Brzmią chujowo, kiedy w pracy każą Ci coś zmienić, a Ty ślęczałeś już nad czymś-tam milion lat i naprawdę, nie masz ochoty patrzeć na to ani chwili dłużej, a tym bardziej – edytować tego w excelu.

 

Brzmią irytująco, kiedy Ty je zlecasz, a ten ktoś ma je albo w dupie, albo nie umie ich zrobić należycie, albo po prostu się spóźnia, bo mu nie zależy.

 

Brzmią przerażająco, kiedy mówi się o modyfikacjach ciała, o rogach, implantach, przekłuciach.

A zaczynamy słodko, bo w wieku albo niemowlęcym, albo wczesnopodstawówkowym, zabieramy się za przebijanie uszu i to jest Standard Lobe, i dam głowę, że nie wiedzą tego matki dziewczynek.

 

Pamiętam, kiedy miałam 8 lat i pytałam mamę, czy to boli. Mówiła, że nie, a mamie nie wypada nie wierzyć, więc poszłam do kosmetyczki i stałam się szczęśliwą posiadaczką dwóch kolczyków w kolorze złotym, z turkusowym, świecącym oczkiem.
Podjar był tak duży, jak wtedy, kiedy pierwszy raz napiłam się alkoholu.

Po kilku latach dorobiłam sobie kolejne kolczyki w uszach, kilka u kosmetyczki, kilka u przyjaciółki w domu.

 

Z obrzydzeniem patrzyłam na kolczyki w nosach, brwiach, wargach i w pępkach, powtarzałam, że co to, to nie. Ja nigdy. Już prędzej tatuaż, ale to jakiś jeden, dyskretny, niewidoczny (no NA BANK).

 

Minęło kilka kolejnych lat, pojechałam do Indii, gdzie wszystko było inne, łącznie z jakością papieru toaletowego. Jednak najbardziej inne były kobiety, odbiegające od jakichkolwiek wzorców europejskich, w świecących sari i kolczykach w nosie.
W głowie zaczęła mi kiełkować jakaś niesprecyzowana jeszcze myśl, że może… można inaczej?

 

Dzisiaj obmyślam kolejny wzór na tatuaż, mam kolczyk w nosie i myślę o następnym.

 

Moje pojmowanie rzeczy nienormalnych i obrzydliwych ogranicza się już tylko do głupoty, która powoduje u mnie żal i odruchy wymiotne.

 

Ciało jest płótnem, kompozycją, nagą konstrukcją, której ramy i formy można wyznaczać samodzielnie, a każda taka próba jest dla mnie aktem odwagi (o ile jest to akt przemyślany, rzecz jasna). Bo to nieprawda, że musisz być taki sam przez całe życie, tak samo jak nie musisz mieć cały czas takich samych przemyśleń na dany temat.

I naprawdę nieważne, czy farbujesz włosy, malujesz paznokcie, czy robisz sobie implanty na czole – sens jest ten sam.

zdjęcie: via Pinterest

Dodaj komentarz