Tęsknisz też?

Tęsknota.

 

To jest takie uczucie, które opisał Mickiewicz w Stepach akermańskich, kiedy myślał,
(wiem, że uczyli Was w szkole, że to podmiot liryczny myślał. Ale bullshit, to on, Adam sobie myślał, bo pisanie wierszy jest jak obnażanie się w parku przed południem i na pewno myśli oraz intencje należą do autora)

 

że może głos z Litwy, ale jedźmy, nikt nie woła.

 

I nie wiem dlaczego, ale od jakiegoś czasu brzęczy mi ten wiersz w uszach, a na pewno nie dlatego, że lubię Dzień świra.

 

Tęsknię za wakacjami.
Tymi, które miały 2 miesiące, ja miałam lat mniej niż 20 i dni spędzałam na rowerze, z książką w torebce i beztroskim przeświadczeniem, że nie mam jutro sprawdzianu.

 

Tęsknię za szkołą.
Mimo że gardzę systemem edukacji, który rodzi zastępy zakochanych w brzmieniu własnego głosu, przeintelektualizowanych bufonów, to tęsknię za nauką, siedzeniem w ławce, kłóceniem się z wykładowcami i pisaniem prac.
I za egzaminami ustnymi. I palcami upapranymi z tuszu.

 

Tęsknię za huśtaniem się na huśtawce całymi wieczorami, kiedy nosilam krótkie spodenki po bracie, koszulkę od mamy i brudną buzię, a po zachodzie słonca dalej było ciepło, tylko wszystkie mięczaki wymiękały, kiedy ja latałam dalej.

 

Tęsknię za widokiem rozgwieżdżonego nieba na Mazurach, kiedy całą noc siedziało się przy ognisku i wcale nie chciało mi się spać.

 

Tęsknię za nocnymi powrotami do domu w środku tygodnia, kiedy mgła unosiła się nad torami, powietrze pachniało dymem ze spalonych kilka godzin wcześniej śmieci, a miasto powoli budziło się do życia, zawsze w tym samym rytmie, a ja miałam w dupie ten rytm i kładłam się spać.

 

Tęsknię za paleniem ukradkiem, żeby czasem nie zauważyli mnie rodzice. Tęsknię też za czasami, kiedy kosztowały o połowę mniej. Papieroski, nie rodzice.

 

Tęsknię za czasami, kiedy wydawało mi się, że wiem wszystko i zawsze mam rację, bo bycie przemądrzałą poprawia humor i czyni życie nieskomplikowanym: nie uważasz na słowa, na to, że kogoś urazisz, czy wreszcie na to, czy nie zachowałaś się jak arogancka pizda.
Wyrzutów sumienia też jakby mniej.

 

Tęsknię też za podekscytowaniem, które kiedyś towarzyszyło każdej imprezie, no bo może dzisiaj poznam wymarzonego księcia w białej bejcy – z taką myślą, co tydzień, ja i moja przyjaciółka z liceum zakładałyśmy szpilki i kaleczyłyśmy sobie pięty w imię wyższego dobra.

 

Tęsknię za wieloma rzeczami, które nachodzą mnie co jakiś czas.

Podróżowanie autobusem, kiedy nie miałam jeszcze auta. Wspomnienie cudzego śmiechu, którego nie słyszałam od wielu, wielu miesięcy.

Problemy, które dziś wydają mi się śmieszne.
Cierpki smak wiśni, których jakoś już od lat nie jadam, bo w sumie nie przepadam?

 

Wybaczcie, to chyba chroniczne niewyspanie zarządza chaosem w mojej głowie.

zdjecie: TheClassyIssue

Dodaj komentarz