Słabostki.

Śmiszny fakt na początek: istnieje taka strona na fejsie, która sie nazywa ‘Najseksowniejsze paznokcie w Polsce’.
Nie mogę uwolnić się od myśli, jak paznokcie wychodzą w piątek do klubu, ubrane w obcisłe kiecki, sączą jakieś drinki za 50 ziko jeden, plotkują, odrzucają włosy do tyłu przez ramię (sic!) i plotkują w międzyczasie, aż pojawi się jakiś gość, żeby zaprosić je do domu…
Ok, stop it.

 

Mam taką jedną slabość, wiesz.
Większość ludzi nią pogardza, mówi ‘jak ty to możesz, kurwa, robić, po co ci to”, inni, którzy mają podobne do mnie słabości, milcząco wzrokiem poklepują mnie po pleckach, jakby chcieli powiedzieć ‘ej, ok. nie musisz być doskonała, wiesz’.

 

Ta słabość to 20 równiutkich przyjaciół w prostokątnym opakowaniu, gotowych i chętnych do wyjścia zawsze wtedy, kiedy ich potrzebuję.

 

Wychodzimy razem odkąd skończyłam 17 lat, czy pada, czy jest zimno, śnieg, czy upał, to nie ma znaczenia, bo zawsze bawimy się ze sobą najlepiej, nawet, jeżeli ten gość, co sie z nim kiedyś umówiłam na randkę, nie przyszedł.

 

Najpierw paliłam cienkie superlighty, firmy PallMall, w gustownym, białym opakowaniu z pomarańczowym paskiem, były za 6,90, wiec na spółkę wychodziło 3,45 i po tyle właśnie składałam się z przyjaciółką z tamtych lat. Paliłyśmy zawsze na krzaku przy szkole, tak, żeby nas nikt nie łapnął.

 

Potem przyszła faza Cameli, bo Franz palił Camele, a akurat były wtedy w wersji mentolowej i superlight, więc kupowałam je na zmianę, tak długo, aż ich nie wycofali.

Ale miłość do grubych pozostała.

 

Był czas, kiedy mój Tata palił jeszcze Sobieskie lajty, ale potem przeszedł na L&M również w wersji lajt i ja mu te petki podkradałam, jak byłam na studiach, bo mi było szkoda pieniędzy. I pałiłam w drodze na przystanek, jak jechałam do szkoły.
Miał mi nogi z dupy powyrywać, jak mnie zobaczy z petem, ale nie zobaczył nigdy i do dziś myśli, że podpalam okazyjnie.

 

Paliłam też po szkole, w nagrodę, że wytrzymałam kolejny dzień. Paliłam przed cudzymi blokami, kiedy czekałam na obcych ludzi, żeby przyprowadzili swoje dzieciaki ze szkoły, żebym mogła je uczyć angielskiego. Albo matmy. Albo żeby im poprasować za 20 ziko.

 

Paliłam na każdej imprezie i zazwyczaj szła wtedy paczka, paliłam w Indiach tak dużo, że dziwię się, że w ogóle umiałam tam oddychać powietrzem, a nie tylko dymem, którym wypuszczałam z ust, bezustannie.

 

Paliłam po pierwszej stłuczce, po obronie pracy licencjackiej i jak mnie chłopak zostawił to też paliłam.

 

Palę zawsze po pracy, przed tatuażem i po, przed treningiem i po, w czasie jazdy autem, kiedy droga jest dłuższa niż 20 km, podczas nocnych rozmów i kiedy wiem, że dzień będzie długi.

 

Jakoś, taką mam słabość.

A Ty?

 

Zdjęcie: via Pinterest

Dodaj komentarz