Mini-wakacje.

Przychodzi w życiu taki moment, że chcesz coś zmienić, o czym pisałam już kiedyś. Można zmienić pościel, ja zmieniłam pracę.

 

Piniondz piniondzem, ale stwierdziłam, że muszę

 

  1. zrobić sobie nową dziarę
  2. jechać nad morze.

 

Dlatego też wzięłam tydzień bezpłatnego urlopu między jednym, a drugim zatrudnieniem, zasiliłam szeregi bezrobotnych na dokładnie pięć dni i wyruszyłam w drogę z moją przyjaciółką, Kasią.

Dodam tylko, że jest ona mniej więcej tak samo ogarnięta jak ja, więc zapraszam Was na nasze mini-wakacje.

 

  1. Jesteśmy umówione na 9:30.
    Dostaję wiadomość, żebym przyjechała za 15, docieram za 10, bo jebany korek ciężarówkowy.

 

  1. Kasia otwiera mi w pidżamie, z mokrymi włosami, i kanapką w buzi.

 

  1. W 15 minut we trójkę: Kasia, jej mąż i ja, pakujemy walizkę.

 

  1. Po naciąganych 20 minutach siedzimy w moim Auteczku, podekscytowane, bagaże w bagażniku, słońce świeci mi w pysk, pełna radość. Próbuję zapiąć pas, zaciął się. Szarpię, kurwy wysypują się po chodniku wprost z mojej buzi. Dzwonimy po Małża, który naprawia pas w 3 sekundy. Słońce znowu świeci, JEDZIEMY!!!

 

  1. Zatrzymujemy się nakarmić Auteczko. Odjeżdżamy ze stacji prosto na kierunek Kraków, pas znowu sie zacina, fuck the system, jadę bez.
    [oczywiście boję się o swoje życie, więc sprawdzam go co pół minuty, za 10 razem odblokowuje się sam]

 

  1. Dojeżdżamy, jest 11:50. O 12 mam dziarę.

[nie zapominajmy, że wjeżdżamy do miasta królów, które oprócz wawelu i zakopiańskich osypków na rynku ma też mało miejsc parkingowych i psychodeliczne zasady tegoż parkowania]

 

  1. Szukamy miejsca milion lat. Wjeżdżamy na rynek, ludzie patrzą dziwnie, udajemy, że nie widzimy. Wreszcie – miejsce! Nie umiem za dobrze robić koperty, przesiadamy sie z Kasią, hurej. Zrobione. Miły pan mówi nam, że nie mozemy tu stanąć, nie ma chuja, bo to jest jakaś strefa A. No to jedziemy dalej, pisze do tatuatora (tatuażysty? brzmi jak masażysty) po raz kolejny, że już dojeżdżam.

 

  1. TADAM!!! Idealne, piękne miejsce przy wyjeździe z bramy, akurat na Auteczko. Stajemy, dumne i blade. W studio jestem z prawie godzinnym opóźnieniem, maham teraz wirtualnie do Maćka, dzięki, że Ci się nie spieszyło.

 

  1. Tatuuję się dość długo, Kasia w tym czasie kursuje sobie po Krakowie, wraca do mnie do studia i przynosi smutną wieść, że Auteczko ma na swoich kołach blokadę, a my mandat do zapłacenia.

Kurwowanie na Miasto Stołeczne Kraków zajmuje mi czas do końca sesji.

 

  1. Pociąg mamy o jakiejś 1 w nocy, jest mniej więcej 18. Wiec jakby w kurwę czasu. Straż miejska wie o tym i czekamy na nich pół godziny.
    Funkcjonariusz jest miły, przystojny, prawie zapominam, że właśnie wlepia mi 100 złotych mandatu i punkt karny.

 

  1. Jedziemy się przekimać do siostry Kasi, oczywiście, gubimy się po drodze
  2. Dojeżdżamy, parkujemy. Nagabuję każdego człowieka w promieniu stu metrów, czy tu na pewno można stać, bo boję się kolejnego mandatu, mimo że w sumie to fuck the rules, ale kocham Auteczko i jazdę Nim.

 

Na razie wystarczy wrażeń, do następnego napisania Koteczki!!

zdjęcie: via Pinterest

Dodaj komentarz