A Tobie jak pachnie?

Dzień Mamy to fajny dzień.

 

Pachnie konwaliami, bo moja Mama lubi najbardziej konwalie, mimo moich utyskiwań pieciolatki, że “mamuś, ale najładniejsze są niezapominajki” – bo mają super nazwę, a niebieski po różowym to najlepszy kolor na świecie.

Dziś doceniam chłodną elegancję bieli i zieleni, i nie lubię jakiejś takiej wulgarnej formy róż.

 

Pachnie też kompletnie niedobranymi prezentami, typu gumka do włosów, albo figurka pieska. Potem pachniał obiadami, które robił mój Brat, bo ja jeszcze wtedy nie umiałam w kuchni nic, oprócz nietrafiania kulkami z papieru do kosza.
Nakrywałam więc do stołu i robiłam zakupy.

 

Dźwięczy śmiechem mojej Mamy, która miała wtedy długie włosy, bo to były lata 90., a do tego musiała się nieźle namęczyć, żeby nie parsknąć, kiedy ja – dumny przedszkolak – wpisuję w krzyżówkę słowo “DUPA”, akurat hasło miało 4 litery, a ja byłam na etapie TABU NIE ISTNIEJE. Tak jak zasady rozwiązywania krzyżówek.

 

Szeleści cicho kartkami książek, które namiętnie kupowałyśmy razem. Ona – historyczne, ja – wszystkie, które wpadły mi w oko. Zapomniałyśmy kiedyś parasola i biegłyśmy ostatnie metry do domu, śmiejąc się i wpadając w kałuże.
Szeleszczą więc tomy Przeminęło z wiatrem, mojej ukochanej lektury, którą nieśmiało mi podsunęła i nie wiedziała, że pokocham Retta Butlera miłością wielką i nieskończoną, a przy okazji będę marzyć o kiecce z firanki.

Szeleści też pierwszy tom Harrego Pottera, którego przeczytała dla mnie, bo tą książkę też kocham i nie dawałam Jej spokoju.

 

Pachnie niezmiennie kawą, litrami kawy, które wypiłyśmy razem.

 

Pachnie Jej ubraniami, które niezmiennie i z cierpliwością godną Salomona mi pożyczała, mimo że jeszcze nie miała ich na sobie.

 

Smakuje też moim szczeniackim rozczarowaniem, że ale przecież Ty nic nie rozumiesz, nie wiesz o czym mówię, daj już spokój, nie, nie bedzie mi zimno, przecież tam jest tylko -2 stopnie, to nie jakaś tragedia.

 

I jeżeli ktoś mnie kiedyś spyta, czym jest miłość, to powiem, że miłość jest wtedy, kiedy przychodzi do Ciebie mały człowiek w środku nocy i poprosi Cię o asystę w toalecie, bo mordercy, strachy pod łóżkiem, czy po prostu ciemno.
I bedzie tak robił co noc, mimo, że szybciej byłoby mu po prostu skoczyć do kibelka, bo do pokoju rodziców jest tak naprawdę dalej.
I Ty wstajesz każdej nocy, o każdej godzinie i nigdy tego nie wypominasz.

 

zdjęcie: via Pinterest

Dodaj komentarz