Jak kulą w chionkę.

Miała być poważna noteczka po takiej przerwie, ale nie dam rady, więc będzie inna.

 

O prezentach będzie, bo taki czas teraz, że wszyscy kupują prezenty, bo święta, bo nowy rok, bo przepraszam za coś tam, bo mnie stać. Blogerki po setnej prośbie od wiernych czytelniczek przygotowują zestawy “must-buy”, tak, żeby ktoś czasem nie został obdarowany szalikiem z kaszmiru w niemodnym już kolorze, albo chujowymi kolczykami, co zmasakruje atmosferę przy stole, bo każdy wie, że po nietrafionym prezencie to tylko siąść i się zajebać.

 

I o tych nietrafionych prezencikach ja właśnie dzisiaj co nieco naskrobię. Doświadczenia, jak zawsze, własne i cudze, albo ogólne.

 

1. Księga miłości lesbijskiej dla singielki

No kurwa, nie dostałam chyba w życiu gorszego podarku na urodziny.
Niby hihi, haha, ale naprawdę wtf? Bo jestem sama? Bo urodziny to świetny czas, żeby sobie uświadomić kryzys płciowy?
Bo może mnie najdzie, jak pooglądam ładne panie bez ubrań?
Litości. Książka rzucona gdzieś w kąt, jako dowód tego, że nawet dystans do siebie ma granice.
A mogli dać album z Bradem Pittem. Albo Madsem Mikkelsenem. Albo Tomem Hardym.

2. Bielizna

Śliska sprawa, no bo jesli majtki się okażą za małe – ma mnie za szczuplejszą, jestem gruba.
Jeśli za duże – ma mnie za grubą, więc gruba x2.

Stanik implikuje podobne stany umysłowe.

3. Byle-co

Każdy dostał w życiu coś na odpierdol.
Moja bardzo dobra koleżanka dostała kiedyś klasyczny dziadowy podarek, czyli zestaw pióro i długopis.
Czaicie to, no nie. PIÓRO I DŁUGOPIS. Od chłopa taki prezent. Nie mąż to był co prawda, ani nawet nie pełnoprawny chłopak, ale nieważne.
“Co on, kurwa, myśli, że ja jestem księgową? Przecież on mnie w ogóle nie zna!” – powiedziała i miała rację, z tym drugim.

4. Nic

Dawno, dawno temu, Olkazerolka miała chłopaka. Miała też chłopaka w swoje urodziny, który UWAGA! Nie dał jej prezentu, bo nie miał pieniędzy.
Ja wszystko rozumiem, nawet brak hajsu, ale nic?
Trochę to smutne, bo w kolejne urodziny już nie byliśmy razem (notabene, rozstanie nadeszło przed moimi urodzinami, mam nadzieję, że nie zaplanował tego ze względu na niechęć do dawania mi prezentu), co nie zmienia faktu, że nie przyniósł mi nawet pól flaszki.

Ale lizaka kiedyś dostałam, bez okazji, było mi miło.

 

Jako że też jestem blogerką, co prawda marną, bo lajfstalju to ja tu nie promuję, ale pokuszę się o zgrabną listę idealnego prezentu dla wielu, a więc, tadam:

  1. Flaszka.
  2. Miecz świetlny

A w tajemnicy zdradzę, że super jest kupować sobie prezenty, i ja to robię nieprzerwanie od lat 4 i zawsze tym prezentem jest tatuaż.

zdjęcie: via Pinterest.

Dodaj komentarz