Just try.

Siedzę i czytam, co się dzieje i myślę sobie, że żyjemy w tak pokurwionych czasach, które nie tylko nie śniły się filozofom, ale nawet poetom romantycznym, którzy na haju pisali wiersze o faunach i staniu na iglicy.

 

Pamiętacie, Koteczki, jak pisałam o skapcaniałej aferze rozporkowej, gdzie główne skrzypce miał zagrać pan o rentgenowskim wzroku, który teraz siedzi w szpitalu i nie może oglądać gazet, bo mu zabronił pan doktor.
Wspominałam, że gawiedź zostanie znowu nabita w butelkę.

 

Otóż, w niedzielę spłonął most Łazienkowski, w naszym ukochanym mieście stołecznym Warszawa.
Zrobili to, oczywiście, bezdomni, którym zapaliło się kilka gazet i spowodowało ogniste pandemonium.
Dlatego pewnie wszędzie wprowadzają zamykane na klucz śmietniki – żeby to robactwo wyginęło.

 

(edit: konstrukcja mostu nie jest z drewna, tak tylko mówię. Jest ze stali i betonu i takie materiały można zapalić z pomocą materiałów nagrzanych do ponad 1500 stopni. Gdyby gazety paliły się w takiej temperaturze, populacja na ziemi zmniejszyłaby się o 90%, bo powiedz dziecku, że ma nie bawić się w palenie papieru.
Fosfor, termit i termat – ta wesoła trójka jest w stanie przeciąć stalową belkę przez stopienie.)

 

Pół roku temu został zlecony projekt renowacji mostu, tak to nazwijmy. Remontowano DOKŁADNIE te części, które spaliły się pewnego lutowego dnia.
Nikt nas nie poinformował, że w pomoście roboczym postawiono linię kolejową (z całym sprawnym zapleczem – po co?!?).
Nikt też nie powiedział, jak dużo pałęta się tam kabli, i to nie kabli należących tylko do firm telekomunikacyjnych, o nie. Skonsternowani byli pewnie też wykonawcy remontu, ale woleli chyba nie pytać, skąd biegną i dokąd prowadzą nieopisane pnącza.

 

Przecież mogli zadzwonić do telewizji, jak to się robi w każdym filmie produkcji USA, bo telewizja to czwarta władza, a to określenie sugeruje, że to władza niezależna przecież, nie? Orędownicy prawdy, tak się nawet czasem nazywa te sprzedajne dziennikarskie kurwy.

 

Most Łazienkowski łączy Warszawę z jej praską częścią. W tejże części, m.in. w kwartale Ostrobramska, od dziesięcioleci mieszczą się budynki wojskowe, w które są powtykane od II wojny światowej również budynki radzieckie, które to użyczyliśmy Rosjanom na gębę. Poprzez most biegnie najkrótsza droga do centrów rządowych, które przylegają do Łazienek (pewnie od ilości gówna, które ma tam miejsce, ta nazwa nie została przemianowana i nie zostanie).
Do tego, centrum policji znajduje się na Mokotowie, skąd najłatwiej i najszybciej skoczyć na jednostki wojskowe właśnie poprzez most Łazienkowski.

 

O co więc chodzi?
O bezdomnych z bombami fosforowymi w kieszeni?
zdjęcie: via TheClassyIssue

Dodaj komentarz