Czynny żal.

Moje najmilsze Kociaki, zachmurzyło się znowu w mediach, bo kobietom-biznesowym robokopom zrobiło się smutno, że nie dociągnęły bachorka i tłuczą się smutno w pustych mieszkaniach na antresoli i upijają się winami z XIX wieku, bo je stać.

 

I jak jeszcze niedawno napisałabym coś w stylu, że moja macica jest moją twierdzą i wszystkim won, to pomyślałam sobie, że skoro rozpętują kolejną medialną zawieruchę, to na pewno coś politycznego nam się za pleckami dzieje to po pierwsze, a po drugie – zadałam sobie pytanie:

 

Ola, czego Ci żal?

 

  1. Koncertu Muse, który był w Łodzi chyba w 2013 roku. Chciałam na niego jechać i to bardzo, bo Matthew i jego błyszczące garnitury króla cyganów do dziś przyprawiają serduszko o szybsze bicie.

 

  1. Każdego kieliszka, który okazał się gwoździem do trumny, kiedy to pozostaje człowiekowi tylko upaść i leżeć, a rano modlić się do nieistniejącego boga o zmiłowanie.

 

  1. Niezdawanej przeze mnie matury z matematyki – nie była obowiązkowa, a ja wybrałam historię, bo tak to jest jak ludziom w wieku 17 lat każe się za siebie decydować.

 

  1. Różowego starego Garbusa, którego mój ojciec kupił, jak miałam 12 lat. Żałuję, że mnie wtedy nie interesowały samochody, bo dzisiaj z chęcią bym zakasała rękawy i pomogła przy remoncie.
    I miałabym różowe Auteczko. A tak – zostało sprzedane. Jakiemuś panu Metalowcowi.

 

  1. Każdej ostatniej fajki w paczce, kiedy sklepy są zamknięte, a mi tak strasznie chce się palić, bo jest weekend.

 

  1. Braku zapasowych łatek do kół, co kiedyś nagrodziło mnie 6-kilometrową wędrówką przez okoliczne lasy. Dodam tylko, że przed kontuzją przedniej opony zdążyłam przejechać blisko 50 km i byłam nieco zmęczona. I bardzo trudno się wyciąga fajkę z plecaka, jak w jednej ręce trzymasz kierownicę.

 

  1. Żal mi pewnej historii, która się nie wydarzyła, bo nie wzięłam dupy w troki i nie pojechałam do pewnego chłopięcia, oznajmić mu, że robi głupotę, nie spotykając się ze mną. Byłam wtedy  chyba mniej odważna. Albo mniej zdecydowana. Albo może wtedy nie podejrzewałam, że impulsy są ważne?

 

  1. Pewnej kurtki, która była doskonałą podróbą kurtki skórzanej, a którą to zostawiłam na przystanku autobusowym, bo byłam zaaferowana oglądaniem ludzi, albo czekaniem na busa, tak jakby to były hiper ważne sprawy. Żałuję też i macham do wszystkich skarpetek, których pary zamordowałam swoim zapominalstwem, wszystkie zajebiste rajstopy, które założyłam tylko raz.
    Wish you were here, naprawdę.

 

A Wam, niedoszli rodziciele, czego żal?

 

Dodaj komentarz