Bullshit everywhere.

Nie ogarniam, kurwa, po prostu nie ogarniam.
49 mln złotych wydane przez rząd na portal z pomocą dla bezdomnych.[bo przecież każdy bezdomny ma neta, umie obsługiwać komputer i z chęcią, po porannej kawie, znalezionej na śmietniku McDonalda i po wypaleniu kipa wyskrobanego z chodnika, zarejestruje się na stronie, żeby otrzymać należną mu pomoc]

300 mln złotych zaoferowane przez polskiego prezydenta dla ukraińskich przedsiębiorców.
[przecież to nasz obowiązek, chuj z polskimi przedsiębiorcami. Poradzą sobie, a ostatecznie – przecież mogą skorzystać w przyszłości z tego portalu, o którym mowa powyżej]
Zajęcie Krymu przez Rosję.
[nagle, wszyscy tacy zdziwieni. Tak jakby było to tak trudne do przewidzenia, że imperialne zapędy Rosji nigdy nie znikną, tak jakby Putin od lat nie dążył do odbudowania potęgi ZSRR, tak jakby koniec zimnej wojny dawał jakiekolwiek gwarancje nienaruszalności jakichkolwiek granic.
Wszędobylska debiliada flaguje się w barwy Ukrainy i wyraża głębokie współczucie. Pałac Kultury brata się z ofiarami reżimu w blasku dwukolorowych świateł, a Jared Leto prawie płacze na rozdaniu Oscarów, po czym ochoczo składa kwiaty na Majdanie, znowu roniąc łzy.
Opinia publiczna szaleje, czekam tylko, aż polskie media zaczną wyciągać zdjęcia z Katynia.
Nikt nie popuka się w głowę i nie pomyśli samodzielnie, co tak naprawdę się dzieje. Po cholerę myśleć, to niemodne. Lepiej myśleć, że UE to wybawienie. Nawet od biegunki i zgagi.]
Masłowska zamiast pisania chujowej literatury, w której jest specjalistką, zaczyna nagrywać piosenki.
[Jedyna rzecz godna uwagi w tym kawałku to obłędne nogi Anji Rubik. Dorota na koncercie ma we włosach lalkę Barbie, skrzeczy o jakichś głupotach, nie rozumiem. Czuję się upokorzona, może jestem za głupia? Poważnie rewiduję słowo ‘sztuka’, zastanawiam się nad czy może nie lepiej byłoby rzucić pracę, zrobić sobie lobotomię i zacząć coś tworzyć. Nie musi być dobrze, musi być innowacyjnie. Awangardowo. Twórcy awangardy leżą w grobach i jedzą swoje paznokcie, nie tak miało być]
Kaja Malanowska po zarobieniu trochę ponad 6 tysięcy złotych polskich na swojej książce postuluje przyznanie pisarzom jakiejś stałej pensji.
[Primo: chyba nie wygra, na wierzchu jednak matki niepełnosprawnych.
Secundo: nie kupiłabym jej książki nawet, gdyby mi zapłaciła. Znalazłam to i tamto w internetach, przeczytałam, dziwię się, że zarobiła aż 6 tysięcy. Nie rozumiem jej irytacji, zakochałam się w Jakubie Żulczyku za jego celna ripostę, jak i za jego ładną buzię]
To tak w skrócie. Ogólnie jestem pozytywnie nastawioną do życia osobą, pełną energii i wiary w człowieka, który jedzie ze mną w autobusie, pociągu, aucie.
 Tylko czasem mam ochotę uciec, uciec daleko i nie wiem, zająć się czymś innym?
Połykaniem mieczy na przykład, zawód na moją miarę.
zdjęcie: via Pinterest

Dodaj komentarz