Kill, kill, kill.

„Zajebię cię”
Jeżeli ktoś z was chodził do chociażby podstawówki, a ufam, że tak było,
[od razu powiem: chrzanić edukację, mam teraz na myśli zacieśnianie pierwszych kontaktów międzyludzkich. Ja, na ten przykład, w drugiej klasie szkoły podstawowej poczułam pierwszy raz w życiu gorzki smak niechcianych zalotów. Cyrklem prosto w plecy.
Z kolei w klasie wyższej, bo już gimnazjalnej, objawiono mi smak wydartych marzeń.
Słowami nauczycielki, która wywaliła mnie z chóru za brak umiejętności wokalnych]
to każdy z Was usłyszał kiedyś groźbę. Nie musiała być jak powyższa, mogła być w stylu ‘powiem mamie, pani, księdzu (?)’
[ja osobiście usłyszałam tę mniej hardcorową wersję, a mianowicie ‘powiem wszystkim, że zjadłaś u mnie w domu wszystkie ciastka, jak u mnie byłaś w domu’ – moja Koleżanka z Klasy, lat 8.
Żeby było jasne: do winy się nie przyznaję. Przyniosła mi je sama i wpychała na siłę, a że jeszcze wtedy nie wiedziałam, jak mieć swoje zdanie, to skończyło się, jak się skończyło].
Do rzeczy: ostatnio pan premier próbuje na fali chyba zbliżającej się kampanii wyborczej (a mnie to oceniać) się wybić i odczytuje na konferencji prasowej pogróżki skierowane w jego stronę, stronę jego córki i żony. Znaczy, nie premier, a „ryży kundel”. I nie córka, a „bezrobotna dziwka”.
Nie jest to grzeczne, nie jest to właściwe zachowanie. Powinno nawet nie być zabawne (ale Niesiołowski jako „krwawe żydzisko” rozbawił mnie do łez).
Ale nie jest to zachowanie, które premier polskiego cyrku musi ogłaszać wszem i wobec. Jak się panowanie i jego konsekwencje (nie tylko pieniążki) nie podoba, no to proszę bardzo wrócić na jakieś barykady i w porozciąganym swetrze dalej palić lole.
Każda osoba publiczna musi się z tym liczyć.
Chyba się mu pali pod nogami, bo chwyta nas ostatnio za serce swoimi tekstami co krok – na przykład, że jak nie zareagujemy w sprawie Ukrainy, to MOŻE 1 września NASZE DZIECI NIE PÓJDĄ NORMALNIE DO SZKOŁY (subtelne nawiązanie do września ’39, wiadomo).
A co na to pani Kasia, pani blogerka?
Z ciekawości zajrzałam. W miętowej spódnicy chwyta promienie słońca w Gdyni, czy gdzieś tam.
Jej koleżanka opisuje potem spacer z psem.
Więc chyba nie jest tak źle.
Jako lojalna córka winna była opracować jakąś stylizację na ofiarę.
Albo coś w stylu Madonny we Frozen, która wygląda tam na cierpiącą.
No ale w końcu, ‚keep calm’…

zdjęcie: via Pinterest

Dodaj komentarz