Świadomość boli.

Jak już kiedyś pisałam, zazwyczaj oglądanie filmów to dla mnie mordęga. Jeśli jest dobry, to moja recenzja, najkrótsza, na jaką mnie stać, jest taka: poszłam tylko raz na siku i raz do lodówki, co jak na razie, było najlepszym wynikiem.

 

Moje galopujące myśli są jak stado mustangów po kwasie, które rozbijają się bez ładu i składu po jakimś stepie, bo ich błędniki nie rozróżniają kierunków świata, ja nie umiem NIGDY skupić się na jednej rzeczy, czego przykładem jest pisanie noteczek.
Zazwyczaj pisząc je, pracuję, jem, czytam książki, internet, rozmawiam z kimś przez neta, przygotowuję materiały na korki, odpisuję na SMS-y i natychmiast też wprowadzam w życie różnego rodzaju plany, które akurat wpadną mi do głowy, a których w 80% nie kończę.

 

Więc z przyjemnością i zdziwieniem chciałabym Wam przedstawic, Kotałki, film, przy którym ani razu nie zapaliło się ani światło w kibelku, ani w lodówce. I nie oglądałam go w kinie.

 

Róża Smarzowskiego to najbardziej brutalny film o wojnie, jaki w życiu widziałam.
O wojnie, która się skończyła fizycznie, ale trwać bedzie tak długo, aż tożsamość narodowa zostanie stłamszona, zgwałcona do niejednej krwi, a Polska zacznie przypominać bezkształtną masę ludzi, którzy nie wiedzą nic o historii i mechanizmach, które nią kierowały. I kierują do dziś.
Róża jest Mazurką. Nie Polką, nie Niemką, jest Mazurką.
Jeśli wpiszesz teraz w google “Mazur” to wyskoczą Ci Mazury, taniec narodowy i Śląska Firma Budowlana o takiej nazwie. A “Mazurka” w ogóle nie zostanie znaleziona.
Nie znajdziesz więc żadnej informacji o Wielkiej Ucieczce Mazurów, o tysiącach kobiet, gwałconych tak brutalnie i często przez Niemców i Sowietów, że większość z nich umarła. Mimo to, dla większości Polaków były kurwami.
Tak jak Róża.

 

Tadeusz jest Polakiem.
Jak tysiące byłych AK-owców, po upadku Powstania, próbuje ukryć się przed nowym terrorem.
Jak tysiącom Polaków, żonę i całą resztę rodziny, wycieto mu w pień.
Jak tysiące Polaków, ma świadomość, że Polska już nigdy nie będzie niepodległa.
Jak tysiące Polaków, zostanie posądzony o zdradę władzy ludowej, skatowany niemalże na śmierć i wypuszczony w świat, za który nie walczył i w którym nie chce żyć.

 

Wymazujemy historię z naszych pamięci, uważamy, że w nowym, cywilizowanym świecie nikomu nie jest już potrzebna, chyba że od wielkiego dzwonu, na jakąś rocznicę.
Dzieciom ze szkół usuwają lektury szkolne, które opowiadają te historie, bo po co im to, może, nie daj bóg, zaczęłyby myśleć? A myślenie prowadzi do wnisoków. Wnioski są motorem do działań.

 

Zawsze podkreślam, że brzydzę się męczeństwem Polaków, wywlekanym przy każdym możliwym wydarzeniu. Ale to męczeństwo wygłaszają ludzie w krawatach, koszulach i gajerach, które kupili za moje pieniądze.

 

Brzydzą mnie na równi z tymi, którzy nienawidzą siebie samych, swojej tożsamości narodowej, dla których bycie Polakiem to li tylko skarpety do sandałów, wyprzedaże w lidlu, chytra baba z Radomia i kolorowe cmentarze (co nie znaczy, że mnie to nie śmieszy).

 

Nienawiść niczego nie zmieni, a niewiedza pozostanie największym grzechem, jaki można popełnić.

 

Nie mogę doczekać się filmu Smarzowskiego o Wołyniu. Będzie petarda i znowu przepłaczę cały.

zdjęcie: via Pinterest

Dodaj komentarz