Dom.

Nawet nie pamiętam kiedy ostatnio dowaliłam prasówką.
Pewnie sto lat temu, ale nieważne.

 

Serena Williams jest w ciąży.
No nic dziwnego powiesz, ja też tak powiedziałam, jak zobaczyłam artykuł.

http://www.boredpanda.com/serena-williams-pregnant-photography-vanity-fair/?utm_source=facebook&utm_medium=link&utm_campaign=BPFacebook

 

Nie ma też nic dziwnego w tym, że zrobiła sobie sesję w swoim nowym, tymczasowym wydaniu, co druga laska z Twojego bloku robi sobie sesję ciążową, takie czasy, taka moda.
Ale Serena wzięła i się rozebrała do tej sesji (co też nie jest specjalnie dziwne, ani nowe).

 

Zdjęcia oczywiście można podziwiać w sieci, gdzie podniosła się, jak zwykle, durna dyskusja, no bo po co ona na golacha się pokazuje, takie fotki tylko do pokazywania po ciemku swojemu mężowi. Pod kołdrą, najlepiej czarną.

 

Kurwa, SERJO?

 

Żyjemy w świecie, w którym obleczony materiałem tyłek jest mniej powszechny na insta niż taki, który jest nagi.
Panny wrzucają swoje półnagie zdjęcia w wyuzdanych pozach publicznie i nie dbają o to, czy to jest do pokazywania w ogóle, czy nie. Sieć przyjmie wszystko. Ładne, seksowne, mlode, stare, brzydkie.

Albo im bardziej pojebane, tym lepiej, jesteśmy tacy wolni, tolerancyjni, sensualni.

 

Ręce mi opadają, paznokcie żłobią esy-floresy w asfalcie.

 

Ciało kobiety w ciąży kogoś deprymuje. Bo niby za intymne, czaisz.
To już nie jest tylko ciało, a dom, co złego jest w pokazywaniu światu pięknego domu, jako świadectwa, że się ten dom zbudowało?

Wiadomo, że lepiej by było wszystko zostawić dla siebie, ale w tym świecie, który istnieje za ikoną Google Chrome, albo innej przeglądarki, dobrze zobaczyć coś pierwszego.

Pięknego.

 

Szkoda, że Serena nie zna polskiego, ani nigdy tu nie trafi, ale chciałabym jej powiedzieć, że  ta sesja jest piękna.
I nie uważam, że nie powinna się pokazywać w ciąży, bo wszyscy teraz pokazują zegarki, auta, telefony, kraty na brzuchu, kiecki, buty, a szczęście pokazuje mało kto.

zdj: via The Classy Issue

 

 

 

 

Dodaj komentarz