Myśli.

Kiedy Mama pyta, kiedy znowu coś napiszesz, to jest poważna sprawa.
Tak poważna, że siadasz i piszesz.

Bo to pisanie jest wewnątrz mnie, jak myśli, które płyną we krwi, zaczynają się od spojrzenia, a potem już nigdy nie opuszczają, zawsze krążą, zawsze towarzyszą, zawsze są ze mną.
Nawet, wtedy, kiedy nie chcę.
Nawet wtedy, kiedy myślę, że nie mam czasu, bo jestem dorosła i muszę robić dużo rzeczy i przede wszystkim – odpocząć.

Ale dzisiaj, dzisiaj myślę o tym, kiedy skończyłam 18 lat.
Bo zaraz trzydziecha, a ja dalej mam tylko w pamięci, że ta 18-tka to musiała być najwyżej, NAJWYŻEJ 2 lata temu.

Nie miałam wielkiej imprezy, ani DJ-a, ani wynajętej knajpy.
Nie było 50 gości, ani butów na obcasie.
Była za to kolacja od Mamy, gruszkowy Absolut, którego kupiła mi Mama i 2 najlepsze na świecie przyjaciółki, z którymi piłyśmy drinki z tej wódki, a potem kielony, no bo “ja coś tak za bardzo nie jestem najebana, a dzisiaj musi być najlepiej!!!!!”

I pamiętam rezerwacje w pubie, który był najlepszy, TOTALNIE, kiedy byłyśmy w liceum, bo można tam było palić sziszę i siedzieć na poduszkach z brudnego aksamitu, na trochę brudnej podłodze.
I w karcie był kokosowy drink, który nie nazywał się Malibu, i był za 12 złotych.

I pamiętam, że dostałam trochę kasy na stawianie drinków i to ja płaciłam tamtego wieczoru i cieszyłam się, że mam takich Rodziców, że nie muszę udawać, że nie będę pić alkoholu w dzień 18-stki, ale dzisiaj cieszę się też, że wszystko z tego wieczoru pamiętam.

I pamiętam, że to nie była całkiem zimna zima, tylko taka bardziej jesienna, z mgłą i wilgocią zawieszoną zaraz nad chodnikiem, która osiadała nam na włosach, szalikach i płaszczach i całe śmierdziałyśmy Pall Mallami pomarańczowymi, które paliłyśmy zawsze razem – po 3 buchy.

I jeszcze wtedy, nie wiedziałyśmy, że jest najlepiej, że tworzymy wspomnienia, które zostaną w nas na zawsze.

 

Dodaj komentarz