kim jesteś(my).

Kim jesteś, zadajesz sobie czasem to pytanie?

 

Zawsze uważałam, że każdy ma milion twarzy, a najbardziej prawdopodobnym kształtem duszy jest coś, co z natury swojej jest zamazane, niejasne i niestabilne.

Od jakiegoś czasu nie robię nic innego, jak tylko powoli odrywam od siebie te maski, niektóre trzymają się tak mocno, też tak masz?

 

Mam 11 lat, jestem w 5 klasie podstawówki, włosy noszę założone za ucho, dziś już nie pamiętam, jakiego były koloru, nietknięte farbą. Ręce w kieszeni fioletowych spodni, bluza z kapturem i stek bluzg, które wypuszczają moje dziewczęce usta, jakby na przekór wszystkim, bo może i jestem kujonem, ale przeklinam najsoczyściej ze wszystkich, rzucam kurwami godnie i z pasją, patrząc lękliwie przez ramię, czy nie idzie za mną ktoś dorosły.

 

Kim byłam wtedy, oprócz małej dziewczynki, która zazwyczaj wracała do domu sama?

Byłam sobą?
Przeklinam do dziś, często. Zazwyczaj uważałam, że to tylko moja sprawa, ale że zamiatałam wtedy nosem sufit, to optyka nie była najlepsza.

 

Czy byłam sobą, ubrana na czarno od stóp do głów, w niewygodne glany z metalowymi przodami, w podartej i pozpinanej agrafkami bluzce? Nosiłam bluzę z metalliki w rozmiarze L i nie nosiłam sukienek, chociaż mi się podobały. Tak samo jak podobały mi się piosenki Sean Paula, ale się nie przyznawałam, skoro gothic/punk górą, no nie.

 

Czy byłam sobą, montując kolejne pół litra, bez obiadu (kolejny tydzień), o kawie i petach, w za krótkiej spódnicy, za bardzo świecącej, w wiecznie ufajdanych butach, jakbym po pijaku zaliczyła rajd Dakar w ulewnym deszczu, czy byłam sobą mówiąc, że ej, jebać to, jest piątek, a życie na trzeźwo jest nie do przyjęcia, a mamy ten luksus, że na 2 dni możemy zapomnieć o życiu?

 

Czy byłam sobą, stojąc pod cudzymi drzwiami, kiedy wiedziałam, że w sumie nie ma po co stać i czekać, bo miłości sobie nie wystoisz, co najwyżej odciski na podbiciu stóp mozesz wystać.

 

Żaden z tych obrazków nie jest mi bliski, wiesz, mam takich trochę, są jak fotografie, na których wyszłam niekorzystnie, tak jak na zdjeciu z prawka, kiedy mam uśmiech szaleńca, włosy w kolorze pomarańcz (bo mialy być jasne) i wyglądam, jakby była niedziela rano, bo niedziela to najgorszy dzień.

Nie wiem co z nimi zrobić, nie przyczepię ich na lodówkę, ani nie włożę do portfela, ale mam niejasne wrażenie, że wylądują w szufladzie, gdzie leży krzyżyk i brewiarz dla świeckich, o ile ich już nie wyrzuciłam, w żałobie po bogu, w którego już nie chcę wierzyć.

 

Dlatego wiesz, rozkurwia mnie, kiedy ktos mówi “jak nie Ty”, bo ja dopiero teraz mam odwagę stanąć przed sobą i powiedzieć, że chcę siebie taką, Olę z tym wszystkim, co mam, a co nie pasuje do tego obrazka, który sprzedałam komuś na jakiejś imprezie bez znaczenia, bo miałam taki humor akurat.

You know nothing, co, ale spoko, ja też dopiero się uczę.

zdjecie: via TheClassyIssue

One Response to “ kim jesteś(my). ”

  1. Dobrze ujęta czasowa transformacja Oli, albo odnajdywanie siebie pod różnymi inkarnacjami co trwa i trwa całe życie pewnie… ;) Kiedy tak naprawdę rozpoznajemy siebie w całości? Pamiętam ostatni fragment zeitgeista, jak Bill Hicks napomknął o życiu , czyli o tym kim się jest, żył opacznie, iż nie jest ważną częścią jako pierwszą być w czymś dobrym ,w tenisie,w szkole czymkolwiek,ale tym kim się jest w rzeczywistości, od tak prozaicznych czynności za młodu jak wynoszenie śmieci i w wielu przypadkach związana z nimi frustracja (bo mi się nie chce, bo niech siostra/brat idzie),albo z niemożnością poradzenia sobie ze zdaniem innych ludzi( tu nie ma się co oszukiwać, z tym ma problem jakieś 99% nas). Uważam , że dopiero gdy człek zrozumie te rzeczy stopniowo, czyniąc jednocześnie coś co go kreuje/interesuje (coś trza robić) ,wówczas stwierdzi , że dzień pomimo całego mikro/makro zła jest wspaniały i szkoda, że trzeba iść spać,bo senna nieświadomość jest jego najgorszą częścią…

    hahah :), w końcu nie musisz się zachowywać tak samo cały czas,gdzie byłby wtedy sens wszystkiego,co? Zawsze to jesteś Ty ,niezależnie od humoru ,imprezy,miejsca jesteś fair wobec siebie, a pamięć o Tobie w kimś jest jego osobistą sprawą podlegającą na nieszczęście licznym interpretacją ,zamiast patrzeć na to kim jesteś Jak rzygasz to rzygasz,jak się śmiejesz to musi być przyczyna,niecierpliwisz – ze zrozumieniem. I jedziesz dalej. :)

Dodaj komentarz