Jesteś nią?

Mam 14 lat, zbliża się wiosna.
Niebo jest niebieskie i jest niebieskie cały czas, czasem mi się wydaje, że jak byłam dzieckiem, to nie padał deszcz, a nawet jeśli – to tylko nocą.

W każdym razie pamiętam całkiem nieźle, że miałam na sobie za duże spodnie, które wisiały na tyłku, zieloną koszulkę, ulubioną w tamtym czasie, włosy zebrane w koński ogon i ani grama tapety na twarzy.

Obok miałam koleżankę, która była ubrana jak lalka Barbie i ten efekt, w jej wypadku, był w pełni zamierzony.

 

Pamiętam, że mój Tata jeszcze palił pety, więc stał na balkonie i pewnie mi machał, bo zawsze tak robił, a popiół z fajki spadał wprost na balkon sąsiadów z dołu, jakoś zawsze bez entuzjazmu odpowiadali na nasze dzień dobry.

 

Pamiętam jak dziś, że zaraz po powrocie do domu, jak jeszcze pewnie ściagałam buty w przedpokoju (ah, czemu już nie używamy słowa “sień”), Tata mnie spytał, że czemu nie mogę wyglądać jak Magda ‘bo po niej to od razu widać, że dziewczyna, a po Tobie nie’.

 

Tamtego dnia zostałam feministką.

 

Nie było to trudne, wystarczyło przeczytać jakąś durną książkę Środy, napchaną cytatami średniowiecznych mistrzów, którzy uparcie twierdzili, że macica w formie histerii wędruje po diabelskim ciele kobiety (tu chyba im chodziło o fochy) oraz że jest workiem pełnym śmieci (tu to już nie wiem, o co mogło chodzić), nauczyć się kilku faktów o dyskryminacji zawodowej (która niestety, wciąż jest faktem) i twierdzić, że aborcja w każdym wypadku jest tak samo usprawiedliwiona i pożądana.

Aha, i najważniejsza składowa każdej ideologii: worek nienawiści.
Do mężczyzn, bo mają lepiej.
Do kobiet, bo ośmielają się mieć inne zdanie.

I jak zawsze, do wszystkich, bo są pojebani.

 

Być kobietą, to nie jest tytuł durnej piosenki, wiesz.

Powiedz mi, co czujesz, kiedy myślisz o sobie, że jesteś Nią.

 

Ja widzę moją Mamę, kiedy ogarnia cały dom, mnie i mojego Brata, chociaż wie, że ma do spędzenia z nami ograniczoną ilość czasu, bo dorośniemy i Ją zostawimy. Ogarnia też mojego Tatę, rachunki, pracę, zakupy, prasowanie i sprzątanie. Do tego zawsze ma czas na urządzenie sobie ze mną salonu kosmetycznego w dużym pokoju, w którym to zapamiętale ćwiczę na Niej makijaż Amidali ze Star Wars, marnując Jej kosmetyki.

 

Widzę moją Przyjaciółkę, która jest w ciąży i mówi mi, że wiesz, to jest dziwne, bo jak już ona będzie, to bedzie moja w taki dziwny sposób nierozerwalny, tylko moja, bo to moje ciało jest jej domem teraz.

 

Widzę tę, która jest Początkiem, bo czy tego chcesz, czy nie, od kobiety zaczyna się wszystko.
Widzę tę, której wpierają, że jest nic niewarta, bo jest tylko odpadem po mężczyźnie, podczas gdy bez Niej by tego mężczyzny nie było, bo w Jej rękach się tworzy i z Jej rąk ucieka.
Chyba, że jest mądry, to wtedy zostaje.

Widzę tę, która się nie boi, i nie wierzy w te wszystkei zgrabne hasła, które wkładają nam do ust razem z lekami i przetworzonym syfem, widzę tę, która kocha, i siebie też kocha – siebie, a nie wyobrażenie siebie, wyciosane filtrami z telefonicznego aparatu.

 

Widzę siebie, wreszcie widzę siebie.

 

Z przygodnych wędrówek po internetach jak zawsze wychodzi mi, że kobiety tego sezonu muszą mieć pełne biodra i super wąskie talie, mają mieć dobrą torebkę i dobre buty, mają cykać sobie świetne fotki, na których wyglądają na 15 kilo mniej, mają mieć swoje zdanie, ale powierzchowne i nielogiczne argumenty wystarczą.

Ale to nie są kobiety, tylko dziewczątka, które zawsze już będą kojarzyły mi się z balonami z różowej gumy do żucia i mysią kitką na czubku głowy.

 

zdjęcie: via Pinterest

Dodaj komentarz