słowa.

Wiesz, ze słowami jest tak, że trzeba je wyhodować.
Pojawiają się znikąd, najpierw w formie myśli, delikatnych, na wpół przezroczystych, nie mają jeszcze ciała, bo jeszcze nie zostały przez ciało przepuszczone, przemielone i przetrawione.

 

Zaczepiają się o Ciebie, w najcieplejszym miejscu, dobrze wiesz, gdzie to jest, prawda?
Każde inne miejsce do dojrzewania myśli powoduje, że słowa nie będą oddawać ich istoty, nie będą idealne, prawdziwe, nie będą do krwi, do bólu, do krzyku. Będą rozmazanym bełkotem bez początku i końca, więc uważaj, gdzie je kładziesz.

 

Nie można się od nich uwolnić, gnębią, rozpychają się w Tobie, karmią się Tobą, zjadają i zabierają Ci oddech.

Rosną, pęcznieją, tańczą na brzegach Ciebie.

 

W końcu, są gotowe, dojrzałe aż do granic, nabrzmiałe, pełne i wtedy odrywają się od ust z suchym trzaskiem, i gładko ześlizgują się z Ciebie.

Bezlitośnie, nieświadome skutków.

 

Są to słowa pragnienia, te najgorsze, o barwie nocy i pustych wieczorów, które dojrzewają najszybciej i zazwyczaj padają na pustą ziemię, głucho i bez odzewu.
To je zazwyczaj chciałoby się wcisnąć z powrotem do ust. Zostawiają krwawe ślady na wargach i ich odbicia znajdziesz na wewnętrznej stronie dłoni, w które wrzynają się półksiężyce paznokci.
To po nich ma się smutne oczy też, podobno.
Nieutulone, nie dają spać.

 

To słowa miłości, których nie znam za dobrze, to słowa nienawiści, które mieszają w zwojach tak mocno, że świat staje się najgorszym miejscem.

 

To słowa, które mówisz sam do siebie i te są najtrudniejsze, bo przecież, mimo całego bełkotu postmodernizmu, znamy siebie samych całkiem nieźle, dla siebie kupujemy szczoteczki do zębów i wiemy, że nie lubimy tych całkiem twardych, tylko te z napisem “soft”. I dla siebie kupujemy rzeczy, urządzamy domy i siebie wyprowadzamy na spacery.
Słowa do siebie są zawsze naznaczone bólem i strachem, bo jakos tak o innych rzeczach się ze sobą nie gada, no nie?

I tak nikt nie zrozumie.

 

To też słowa, którymi się uwodzi i tych jest coraz mniej, niestety.

Zamiast słów są zdjęcia, bo ciała się już nie zdobywa, ciało zdobywa się ciałem (już nie zdobywasz człowieka człowiekiem), rozebranym, surowym i mechanicznym, wysłanym przez telefon, ciałem-klatką, wygiętym w dziwnej pozie, nienaturalnej i niewygodnej.

Nieprawdziwej.

 

Jakie to wszystko smutne, niech mnie szlag.

Śpijcie dobrze, Kotuszki.

 

zdjęcie: via Pinterest

Dodaj komentarz