o kradzieży.

Dawno nie było z życia wyciągnięte, to będzie teraz. Z okazji zbliżającej się, świątecznej aury, że tak powiem. A tak naprawdę to napisałam ostatnio całkiem co innego, ale się wstydzę pokazać i na razie zostawię w szufladce, bo jestem tchórzem.

 

Ale do meritum.

Była sobie panna X. Albo Z, albo W.
Imienia nie ma, bo jest fenomenem, więc proszę bardzo, możecie wybrać.

Jak każda młoda dziewczyna była całkiem niebrzydka, a do kompletu całkiem niegłupia. Tyle o niej wystarczy, więcej nie trzeba.
Może jeszcze tyle, że była sama, bez szczególnego parcia na związek – gdyby się pojawił byłoby spoko, jeśli nie – trudno, zawsze zostają frytki i ziemniory, dobre na wszystkie smuteczki.

 

Wiem, że myślicie, że to ja. Nevermind, możecie tak mysleć, ja nie potwierdzę, ani nie zaprzeczę, bo nie ma to większego znaczenia.

 

Był też sobie pan Y, albo pan Z, albo W.
Nie ma imienia, jak wyżej, bo nie jest potrzebne, zresztą Olkazerolka nigdy paluszkiem nie pokazuje, bo to brzydko i można zostać bez paluszka.

 

Ma jednak kilka cech, których nie sposób pominąć, a mianowicie:

Starszy.
Stała partnerka od tak dawna, że nie pamięta kiedy widział bielizną inną niż bawełniana i praktyczna.
Dziecko. Nieduże, śliczne i absorbujące.

Znudzony.

 

Jak już się domyślacie, doszło do konfrontacji. Gdzieś, kiedyś, w zadymionym barze, albo w sklepie. Nie widzieli się od dawna i nagle się okazało, że panna wyrosła na super szprychę, bo kiedyś taka nie była.
Albo on kiedyś nie miał na plecach kredytu, dzieciaka w foteliku auta, oczywiście kombi, bo jest praktyczne i dużo miejsca, akurat na wakacje nad polskim morzem, albo innym.
Ma też Panią serca, która po dziecku nie wygląda tak fajnie i częściej zasypia na kanapie, niż się na niej zabawia.

 

Błogosławiony telefon, gdzie SMS-y dają złudne wrażenie prywatności, niech będzie pozdrowiony mobilny internet i fejsbuk, gdzie się takie cuda mogą dziać.

 

Ona na początku tak nie za bardzo ma ochotę na ten kontakt, bo moralne zgrzyty są dość głośne, z biegiem czasu i z coraz gorszymi partnerami w realu, waha się, myśli sobie, a chuj, nikt nie jest idealny, może on akurat będzie spoko i pomoże w rozładowaniu energii, która krąży w każdym, a której nie sposób czasem ujarzmić.
Liroy o tym pisał, jak siedział u fryzjera, wiecie o co chodzi.
Wiem, że to dziwne, że dziewczyny nie myślą tylko o nowych butach, pomadkach, poezji, sztuce i gotowaniu, ale nawet najlepszym zdarzają się wpadki.
Suki są jeszcze tak bezczelne, że wydziwiają i nie chcą być zaliczone w kiblu na jakiejś imprezie, tylko na własnych warunkach, z kimś, z kim się znają choć trochę.
Czasem muszą też trochę pomyśleć, zanim dojdą do tego, czy warto.

 

No i tutaj zaczynają się schody. Bo on w pisaniu o co by to nie, to się czuje całkiem mocny, ale jak przyjdzie co do czego, to owszem, on się spotka, ale nie wie kiedy, nie wie gdzie, nie wie jak.

Dziewczyna wpada w osłupienie, trochę się wkurwia, no bo jak on to dziecko zmajstrował w ogóle, skoro taki niezdecydowany.
Stawia ultimatum.

On je olewa.

 

Tu winien być koniec historii, ale wszyscy wiemy, że historia kołem się toczy i możecie być pewni, że chłop, jak mu się już znudzi masturbacja w domowych pieleszach przy dźwiękach z kompa, znowu się odezwie.

 

Ale tak tylko, żeby popisać. Po co od razu coś więcej. Możemy sobie też zdjęcia wysyłać.

 

Tak patrzę na ten świat i smutek mnię ogarnia, jak zawsze.

Czemu kradniemy sobie czas.
Czemu dajemy się okradać.

 

A wszystko jest złudną nadzieją na dotyk, taki nie całkiem obojętny.

 

zdjęcie: via the Pinterest

Dodaj komentarz