Getting old.

Kotuszki, dzisiaj oczywiście nie będzie kolejnego odcinka o morzu, bo kto to widział, żebym trzymała się planu, a po drugie, jak posiedzicie na pupkach i trochę poczekacie, to będziecie się bardziej cieszyć.

 

Jak już wspominałam, wymyśliłam sobie, że na sztuce też się znam, więc dzisiaj będzie o niej. Filmowej tym razem.

 

Sils Maria.

To wbrew pozorom nie jest tytuł piosenki o matce Jezusowej, ale tytuł filmu z Juliette Binoche – kobietą-petardą, kojarzoną obecnie głównie z szerokim uśmiechem i ratami zero procent w reklamie banku Agricole oraz Kristen Stewart, czyli żoną najbardziej świętojebliwego wampira w historii kina i tak zwanej literatury.

 

Szłyśmy z Kasią po Gdańsku i trafiłyśmy na kino studyjne, we wtorki akurat promocja, no to mówimy: taki los, idziemy, żal nie skorzystać. Wybrałyśmy rzeczony film, bo o kobietach, bo będzie spoko, bo piździ jak cholera na dworze, więc chodźmy.

 

Że film o kobietach, to muszę sobie zapamiętać, żeby już nie chodzić i nie oglądać.

 

Więc tak: Juliette jest znaną aktorką, zaczęła w wieku młodzieńczym, nawet jeszcze przed 18 zdaje się, a teraz ma lat z górką 40 i umiera jej dobry przyjaciel, w sztuce którego zadebiutowała.
Ma asystentkę i jest nią Kristen, która wygląda w tym filmie jak w każdym innym, czyli ma koszulę w kratę i spodnie z za niskim stanem.

Akcja toczy się dość leniwie, jest dużo dialogów o niczym, wszyscy starają się przekonać Juliette, żeby zagrała w filmie, ale ona nie chce.

 

WAŻNE! Jest to unowocześniona wersja tej jej debiutanckiej sztuki: grała w niej młodą siksę, która, UWAGA! uwodzi starszą panią po 40. Teraz Juliette, z racji wieku, miałaby zagrać tą uwiedzioną.

 

I tak to jesteśmy ciągnięci wzdłuż tych flaków z olejem jakieś 2 godziny, bo nikt nie powie od razu, że Juliette marzy sie rola młodej dupy, ale z czysto fizjologicznych względów nie ma na to szans i nikt jej nie chce tego powiedzieć.

 

Więc tyle o filmie. Jeszcze jedna uwaga: bardzo dużo tam palą papierosów, więc od razu się człowiekowi też chce,
a i do tego za jazdę po pijaku nikt nie spisuje, jak również za rozwalanie komuś zderzaka.

 

Wiecie, jestem kobietą.
A po tym filmie stałam się na chwilę kobietą smutną.

Kolejny już raz starają się mnie przekonać, że kwestia upływu czasu i coraz mniej jędrnego ciała jest rzeczą na tyle istotną, że warto o niej robić takie filmy – smutne, bez sensu i nie dające żadnej odpowiedzi, tak jakby reżyser chciał Ci dać
prztyczka w nos i krzyknąć do ucha:

 

  1. CIEBIE TEŻ TO CZEKA, GET PREPARED!

 

  1. Już tutaj jesteś, BOLI CO??

 

  1. A ty jesteś już ZA STARA na takie dylematy!!!

 

(opcja zależy, rzecz jasna, od wieku słuchaczki)

 

Nie chcę tak.

 

zdjęcie: via Pinterest

 

Dodaj komentarz