Wyobraź sobie.

Wyobraź sobie, że masz 19 lat.
Nie chodzisz już na studia, bo masz pracę, taką, o której się uczymy na angielskim, że jest “full-time”. Jesteś dekoratorką wnętrz.

 

Jeden z Twoich Klientów, tak się składa, że jest dość dużą szychą, składa u Ciebie zamówienie, na renowację biura. Zaprasza Cię do mieszkania, może jest tam też ktoś trzeci, też mężczyzna?

 

Oprowadza Cię, proponuje Ci kawę, herbatę, wodę, co Ty tam innego pijesz. Jest ok, zwykłe spotkanie biznesowe. Do momentu, kiedy próbuje Cię zgwałcić.
Rozpaczliwie się bronisz, w końcu udaje Ci się zranić napastika nożem, który masz w torebce. To nóż kuchenny, który kupiłaś wcześniej (na wszelki wypadek?).
Tak się składa, że niedoszły Klient umiera. Pociągnięcia nożem okazują się być nie kuchenne, a śmiertelne.

 

Trafiasz do aresztu, to oczywista. Masz pewnie nadzieję, dość irracjonalną w tym przypadku, że prawo o obronie własnej będzie miało jakąś rację bytu.
To tylko tyle Ci powiem: nie będzie miało żadnej.
Dodatkowo, będziesz trzymana w izolatce, bez prawa zobaczenia rodziny, będą na Tobie wymuszać zeznania, bo przecież mamy XXI wiek.
Będziesz siedziała w pierdlu przez 5 lat. 5 lat za to, że broniłaś się przed gwałtem. Twój proces stanie się kolejną publiczną manifestacją, skonstruowaną na potrzeby zachodniego świata, żeby nie było, że nic nie robimy w sprawie wszystkich kobiet, które są tak traktowane.
Nie wiedzieć czemu, władze Twojego kraju przeciągną ten koszmar tak długo, jak będzie to możliwe, ale widać, biurokracja wszędzie działa tak samo.

 

Nie pozwolą Ci pożegnać się z matką.
25 października 2014 roku przyjdą po Ciebie, żeby założyć Ci na szyję sznur.
I powieszą Cię.
I umrzesz.
Za gwałt.
Za życie kogoś, kto nie powinien żyć.
Umrzesz za tradycję i za to, że wciąż jeszcze początek i koniec świata znajduje się między Twoimi nogami.
Masz zaledwie 26 lat.

 

Wyobraź sobie, że Twoje imię to Reyhaneh Jabbari i za dokładnie 360 dni minie pierwsza rocznica Twojej śmierci.
To biuro było w Pakistanie.

 

“Wolność innych otwiera w nieskończoność moją własną”, powiedział swojego czasu Bakunin, a ja mam ochotę spytać, gdzie jest ta wolność, bo ja jej nie widzę.

zdjęcie: via Pinterst

 

Dodaj komentarz