W ustach czy na twarz?

Jeszcze nie miałam tego w ustach.
Na to zdanie szufladki od szafki z napisem “wyobraźnia”, która znajduje się w mojej głowie, wypadają z hukiem i spadają mi pod nogi.

 

Pomyślcie przez chwilę, czego nie mieliście jeszcze w ustach?

 

Ja pierwsza:
Pieczonych owadów, na pewno nie. Nigdy też, świadomie, z własnego wyboru, nie miałam w ustach jedzenia z Maka. Następnie, nie gościł tam jeszcze bimber, nad czym bardzo ubolewam, bo marzy mi się. Nigdy nie miałam tam też mleka migdałowego i czarnej soczewicy, ani mięsa z człowieka, czy zwierzęcego mózgu.
Nie jadłam też viskozy, poliestru, butów ani szkła.

 

Komisja Etyki Reklamy bardzo mnie rozczarowała – w rzeczywistości chodzi o nową zupę błyskawiczną (zresztą, twórcy reklamy się nie pomylili – nie miałam jej w ustach), ale tak naprawdę nie o zupę, a o penisa i znowu mnie uprzedmiotowiono, a zrobiono to tak niecnie, że się nawet nie zorientowałam – kolejny sukces feministek.


bo Komisja Etyki wie lepiej, co ci się kojarzy

Przyznam się, że faktycznie nie jestem taka nie zbrukana podtekstem, bo owszem, do głowy mi przyszedł, ale w momencie, kiedy przeczytałam artykuł jakieś kilka miesięcy temu o tej kampanii, która była już okrzyknięta wulgarną, niemoralną i w ogóle, notabene, chujową. Na ulicy jej nie widziałam, czego bardzo żałuję, bo jestem ciekawa, co mój czarny umysł by odczytał na świeżo.

 

Z jednej strony trochę paranoja, no bo każdy, kto zobaczy taki bilbord, chyba nie będzie miał podejrzeń, że ktoś reklamuje seks oralny, bo tak jak każdy inny nie wymaga reklamy (pomyślcie tylko o prostytutkach, ich wydatki na marketing są zerowe), ale z drugiej kobiece usta i posiadanie czegoś w nich jest dość jednoznaczne.
I nie jest do reklama najwyższych lotów, jej druga część (bo to, co widzicie u góry to tylko teaser) również nie powala, ot, zupa.

 

Tak naprawdę, twórcy stanęli na cieniutkiej linii, wyznaczonej prze słowo “tego”, bo bo jednak penis to on, tak samo jak łechtaczka to ona. Gwoli ścisłości, jak i zupa.

 

Nie rozumiem trochę zadymy ogólnie, no bo SEX SELLS, więc o co tu się kruszyć? Mam w dupie takie uprzedmiotowienie, jakby było “jeszcze tego nie jadłam”, to afera pewnie by była podobna, mimo tego, że sperma to jednak nie jest zupa, którą jemy łyżką.
Polecam też całkowicie idiotyczne reklamy, z cyklu “damy goło babe, to bedzie” (jedna nawet wisiała w moim mieście, a reklamowała owa pani… drukarnię internetową, haha. Przecież najlepiej się drukuje nago.

 

Jest za to jedna kampania, która spowodowała odruchy wymiotne nawet u mnie, a jest to cykl obrzydliwych zdjęć promujących kosmetyki BingoSpa, których nigdy w życiu nie kupię.
Hasła sklecone tak logicznie, jak spłuczka w domu samotnej dwudziestopięciolatki, emanujące wulgarnym seksem i natłuszczonymi ciałami modelek, zwieńczone mężczyzną bez twarzy, za to w garniaku, który obiecuje, że dzisiaj będzie na twarz skarbie.





zdjęcia: via tokfm.pl

Dodaj komentarz