Moje ciało nie należy.

Moje ciało nie należy do mnie.

 

Wiosna wybucha, jej ręce są lepkie, a pocałunki duszne, podstępnie przypieka mi stopy od spodu, kiedy maszeruję asfaltową ścieżką. Podwiewa mi spódnicę, bo po wylewie do okostnej, po upadku ze schodów, nie noszę spodni.

Rozpina mi kurtkę, podwija rękawy, zakłada cienkie koszule na mój grzbiet i chyba zaciera ręce, a za nią kwitną drzewa, niewinnie.

 

Moje ciało nie należy do mnie, bo ramy ubrań, którymi je otaczam co rano, łamią się pod naporem cudzych spojrzeń i obleśnych uśmiechów.

 

‘Może pójdziemy na spacer’, pyta mnie typ, na oko skonczył podstawówkę po dwudziestce i nigdy nie nauczył się wiązać sznurowadeł za pierwszym razem. Jest na rowerze, więc kurwa jaki spacer, myślę, mówię, że ej, chyba nie.
Dalej patrzy. Patrzy tak, że mnie mdli, żałuję, że nie mam na sobie worka na kartofle, patrzy tak, że chcę być już zamknięta w aucie, sama.
Droga jest długa i pusta, na horyzoncie nikogo, jest środek dnia, zaczynam czuć się nieswojo, on dalej patrzy.

Idę dalej, w jednym uchu mam słuchawkę w kolorze jasnego turkusu, w drugim nie mam, bo mam zepsutą mp3.
Zajeżdża mi drogę, a moze jednak.

 

NIE KURWA, NIGDZIE Z TOBĄ NIE IDĘ, SPIERDALAJ.

 

Boję się, kumasz? Przyspieszam kroku, on jedzie na rowerze obok, parodia spaceru.
Ułamki sekund, wyciągam telefon, mówię, że albo spierdalasz natychmiast, albo dzwonię na policję.

 

Patrzę jak odjeżdża, trzęsą mi się nogi, nie wiem, jakie miał zamiary, na moment tęsknię za zimą, bo w płaszczu, butach i 10 szalikach mnie nie widać.

Moje ciało nie należy do mnie, bo to tylko jedna z takich sytuacji, które powodują, że chcę krzyczeć i uciec.
Moje ciało nie należy do mnie, bo odruchowo nie oceniam tych imbecyli i kretynów, którzy w swoim daily routine na angielskim w gimnazjum, powinni wpisywać tylko walenie konia, bo na nic więcej ich nie stać, tylko je, to ciało, czy nie jest nazbyt.

No właśnie, nazbyt jakie?

Młode? Jeszcze, wciąż.

 

Moje ciało nie należy do mnie, bo nie pozwalają mi za nie decydować, bo posiadanie go stało się osobliwym grzechem, za który musimy płacić, stało się kartą przetargową w rządowych potyczkach, zostało odczłowieczone, to moje ciało jest rzucane na szalę jak kupa mięsa, upychane do reklamówki z marketu i wywalane na śmietnik, kiedy już wydusi z siebie dziecko nie będzie do niczego, nikomu potrzebne.

 

Nie zabijaj, powiedział kiedyś pewien bóg, który zgładził wszystkich pierworodnych ludzi innej wiary. Wybrani tego boga powiedzieli kiedyś, zostawcie przy życiu tylko te, ktore nie obcowały z mężczyzną, resztę zabijcie, bo ich ciala i tak noszą już ślad innego meżczyzny, więc nie warto, żeby żyły.

 

Powiesz, że to kolejne feministyczne gówno, a ja powiem pierdol się, bo nie mam siły, wiesz.

 

zdjecie: via TheClassyIssue

Dodaj komentarz