me&myself&fuck it.

Kiciulki, ostatnia śmieszna notka miała miejsce 14 sierpnia, przed Wszechpolskim Świętem Matki Boskiej Zielnej. Czyli, jakby w chuj dawno.

Nie znaczy to, że w moim życiu nie dzieje się nic śmiesznego, jak np. to, że wychodzę z auta, zamykam drzwi i po wejściu do klatki orientuję się, że kluczyki są dalej w stacyjce.
Niewyłączanie świateł w aucie na 8 h mojej pracy jest normą, a mój akumulator częściej widzi światło dzienne niż moje łydki, bo zima idzie i rajstopsy pod spodniami za kilka dni staną się faktem.

Dalej też zdarzają mi się kuchenne faile typu przesypywanie kaszy do pojemnika na kaszę, po czym kasza jest na okapie, w każdej szparze między fugami i pod moim łóżkim w drugim pokoju.

Przy grubszych okazjach w dalszym ciągu kompromituję się po pijaku, ale to temat na moją książkę, kiedy będę już sławna i każdy wybaczy mi krzywe akcje na zerwanym filmie.

 

Ostatnia prasówka miała miejsce 29 czerwca, czyli jakby w chuj dawniej.

 

Nie znaczy to, że nie rozkurwia mnie, gdy polska blogerka i szafiara, nie powiem jaka, zostaje ambasadorką torebek, które to są inspirowane jej tatuażami (wchodzę na neta, wybacz mi boże, sprawdzam te tatuaże, są ulokowane głównie na nadgarstkach i na kości obojczykowej, i wzory mają co najmniej niewybredne), mój facepalm jest tak długi, jak popisowy taniec Patricka Swayze w Dirty Dancing.
Ale czo ja tam wiem, pewnie jej zazdroszczę tak naprawdę, bo ja ciulam na etacie, a ona jest ambasadorką.

 

Dalej też rozpierdalają mnie akcje uczłowieczania social mediów, czyli głośna ostatnio akcja 18-letniej modelki z Instagramu (swoją drogą, od kiedy istnieje dom mody Instagram), która możecie zobaczyć tu:

 

http://www.boredpanda.com/truth-behind-instagram-social-media-not-real-life-essena-oneill/.

 

Essena mówi o tym, że od 15, czy tam, 16 roku życia katowała się treningami i dietą, i jakie to chujowe i nie róbmy tak.

I zgadzam się, jest to chujowe, mówię to ja, Olkazerolka, która w wieku lat 16 już od 3 lat romasowała z anoreksją dość gorliwie, tak, tak, ja też wypierdalałam obiady do śmietnika i moją ulubioną potrawą były rzodkiewki, bo jedna ma ok 1,6 kcal.

I chciałabym tylko dodać, że jakbym miała 16 lat i popatrzyła na jej zdjęcia, to pomyślałabym, że jest cudna i ja też tak chcę, obojętnie za jaką cenę.

Dziś mam 24 i jest mi jej trochę żal. I zajebałabym jej starych.

 

Ale wiecie o co chodzi, nie zajmuje mnie to już specjalnie. Potrafię pisać o takich rzeczach i swojego czasu sprawiało mi to wiele frajdy, i dzięki temu zaczął tu ktokolwiek wchodzić, żeby pojeździć ze mną to tu, to tam, ponaśmiewać się z absurdów i takie tam.

Wiesz, kocham pisać, bo składanie słów czyni Cię bogiem, i to jest super, bo każdy może nim być, można być lepszym i gorszym bogiem, ja nie chcę być już takim, który pali kiepa i mówi, że ludzie to kurwy, bo nie lubię oczywistości, moja substancja jest inna, nieoczywista.

 

Bawię się trochę słowem ostatnio, sami to zauważyliście, że składam je już według innego klucza, bo absolutnie nie widzę siebie, robiącej to tak samo jak wcześniej przez cały czas, bo to nudne jak randka z kimś, kto Ci się nie podoba.

 

Szykują się zmiany, bo ja się zmieniam i nie chcę już, żeby cokolwiek mnie definiowało.
Ludzie, co o mnie pomyślą, czy mnie zauważą?
Alkohol, który znowu da mi fałszywe poczucie zagięcia rzeczywistości pod moje dyktando,
Lęki, czy jestem dość dobra, wg jakichś standardów, które nie ja ustalałam,
Pragnienia, te najprostsze i najtrudniejsze zarazem, bo samemu się ich nie urzeczywistnia.
Chcę opowiedzieć coś najbardziej mojego tak, żeby mnie w tym nie było.

 

zdjęcie: via TheClassyIssue

Dodaj komentarz